Czasami stajemy się igraszką przyjemnych uczuć. A że radość z dopiero co kupionej sukienki nie trwa długo, przy najbliższej okazji dokupujemy sobie do niej klapki Prady. Cóż, akurat była przecena – trudno nie skorzystać z takiej okazji, nawet jeśli były o pół numeru za duże. A potem dziwimy się, że grozi nam debet. Co ciekawe, dotyczy to również wielu ludzi, którzy całkiem dobrze zarabiają. Przyjemności są takie ulotne. Na dodatek, aby je sobie zapewnić, zwalczamy przesyt. Po furze frytek nie obędzie się bez słusznej porcji tortu, i w konsekwencji możemy sobie darować zaplanowaną dietę.
Pragnienia mogą się usamodzielnić. A co się wtedy dzieje – zademonstrował w 1954 roku, w legendarnym już dzisiaj eksperymencie, kanadyjski neurolog James Olds. Wsunął szczurom cienką elektrodę do podwzgórza, owego rejonu w śródmózgowiu wywołującego pożądanie. Następnie podłączył do okienka drut, przy użyciu którego zwierzęta same porażały się niewielkimi ładunkami – stymulując w ten sposób właściwe centrum mózgu. Rezultat przeszedł najśmielsze oczekiwania. Niewiele czasu musiało minąć, aby szczury nie odchodziły od okienka ani na krok. Zapomniały o całym bożym świecie i tylko naciskały dźwignię. Olds zarejestrował do 6000 autostymulacji na godzinę. Ku jego zdumieniu okazało się, że seks już nie odgrywa dla szczurów żadnej roli, co więcej – nawet nie myślą o jedzeniu i piciu. Ryzykowały życiem za odrobinę szczęścia! Olds wyłączył po kilku dniach stymulator – tylko dzięki temu szczury przeżyły!
Ale co pchało je do samozagłady? Naciśnięcie dźwigni powodowało wzrost ich systemu oczekiwania, a w konsekwencji zalanie mózgu dopaminą. Przekaźnik ten sygnalizuje, że w perspektywie czeka nagroda i uaktywnia wszelkie funkcje ciała, żeby tylko ją dostać. Dopamina sprawia przede wszystkim, że mózg zapisuje sytuacje jako pozytywne. A jest przecież zaprogramowany na powtarzanie. Tak więc jeśli pszczoła znalazła pełne nektaru kwiaty, które spowodowały wydzielanie się dopaminy, będzie do nich chętnie wracała. W przypadku szczurów Oldsa tę rolę pełniła dźwignia. Szczury nie potrafiły robić już nic innego prócz jej uaktywniania – przy czym za każdym razem wzmacniały zaprogramowanie, w tym samym i pożądanie.
Eksperyment Oldsa ukazuje błędne koło przyjemnych uczuć. Jeśli bodziec powtórnie uruchamia pragnienia – zmienia się sposób funkcjonowania części mózgu, a im częściej się pojawia, tym mniej je kontrolujemy. W końcu to pragnienia przejmują nad nami kontrolę, co prowadzi m.in. do zaniku poczucia rzeczywistości. Nowozelandczyk John Reynolds udowodnił niedawno, jak pod wpływem dopaminy zmieniają się połączenia w mózgu. Użył do tego podobnej metody, jaką zastosował James Olds. Już dziesięć minut po pierwszym naciśnięciu dźwigni zmieniła się siła sprzężenia neuronów w śródmózgowiu szczurów, które sterują zewnętrznymi czynnościami. Rozpoczął się program szczęścia.
Napęd bez celu
Jeśli coś się nadaje do wielorakiego zastosowania – nietrudno jest tego nadużywać. Tak samo przedstawia się sprawa z naszymi połączeniami mózgowymi na szczęście. Potrafią zawładnąć naszą osobowością tylko dlatego że są tak różnorodne i łatwo się przystosowują. Wbrew pozorom, nie mamy osobnych połączeń na pożywienie, miłość czy społeczne uznanie. Jesteśmy wyposażeni w wielofunkcyjny system pożądania. Jeden jedyny mechanizm każe nam pragnąć i ukierunkowuje nas na cel życzeń – i to obojętnie jaki. W tym tkwi siła tego programu, ale zarazem i niebezpieczeństwo.
Jeśli chodzi o badania nad nim – mamy co nieco do zawdzięczenia szczurom. Jeszcze raz podłączono im elektrody do podwzgórza – tym razem, aby zorientować się, jak pośrednio szczęście wpływa na ich zachowanie. Gdy tylko pobudzono połączenia mózgowe na pożądanie, zwierzęta stały się bardzo aktywne. Ale na co miały skierować swój zapał? Ponieważ pożądanie było wywołane sztucznie przez stymulację mózgu, nie miało żadnego celu. A więc szukano jakiegoś celu. Szczury robiły wszystko, co tylko szczur potrafi robić: jeść, pić, węszyć, gryźć, czyścić się, kopulować, przenosić rzeczy z miejsca na miejsce, zabijać muszy, nosić młode z gniazda do gniazda.
Wydawało się, że nie odgrywa żadnej roli to, co robiły zwierzęta, że chodzi tylko o to, by coś w ogóle zostało zrobione. Gdy elektrycznie stymulowanemu szczurowi, który chciał właśnie jeść, zabrano jedzenie – biegł do butelki z wodą i pił. Kiedy zabrano wodę – szczur szukał sobie partnera do kopulacji. Te dziwne zachowania zaszły nawet tak daleko, że szczury, które chciały się napić, ale stwierdziły, że woda z butelko została przelana do miseczki – odstępowały od swojego zamiaru i w zamian na przykład jadły. A im więcej dopaminy krążyło w mózgu, tym bardziej zmieniały się czynności, w których sztuczne pobudzenie szukało ujścia. Tak więc badacze obserwowali samą esencję pracy. Praca liczyła się ponad wszystko, natomiast jej cel był zupełnie nieistotny.
Można to wytłumaczyć sposobem funkcjonowania mechanizmów na pożądanie. Zadaniem dopaminy, najważniejszego przekaźnika w tym systemie, nie jest wcale przekazywanie określonej informacji, ale przede wszystkim przygotowanie neuronów do odbierania wiadomości, a tym samym ustalenie sposobu, w jaki organizm reaguje na świat. Tak więc uczucia, które właśnie przeważają, zostają tym samym wzmocnione. Głodny szczur z jeszcze większym zapałem będzie szukał pożywienia, a najedzony, którego system dopaminy jest stymulowany, zrobi wszystko, co mu się zaproponuje.
Tak samo dzieje się u ludzi. Pożądanie jest najlepszym środkiem na nudę – poprawia nastrój, a jak się je zrealizuje, tym bardziej. I nie jest ważne, co to takiego było. Wymarzona sukienka, złota karta kredytowa, przewodnictwo komitetu rodzicielskiego – te wszystkie pragnienia nadają się, aby napędzać maszynę szczęścia. Liczy się wewnętrzny stan pragnienia, coś w rodzaju przedsmaku triumfu. Gotowi jesteśmy dać za to prawie wszystko.
Zasada Las Vegas
Gdy się czerpie z czegoś przyjemność, to przy pewnych skłonnościach można się od tego uzależnić i to zarówno od jedzenia, sportu, jak i pragnienia zwycięstwa. Do takich wymuszonych sposobów zachowań dochodzi się w podobny sposób.
Na przykład hazard – nadzieja na nagrodę finansową powoduje chorobliwe cieszenie się naprzód. Dopamina uderza do głowy jak wino, kiedy tylko w salonie gier automat grzechocze monetami czy też inny gracz zgarnia pieniądze, „na całym ciele czuje się mrowienie” – zauważył Fiodor Dostojewski, który cały swój majątek przegrał w ruletkę. Wystarczy dźwięk kilku monet, aby w Las Vegas tłumy, wydawałoby się rozsądnych ludzi, kompletnie traciły głowy. Tkwią godzinami przed blaszaną skrzynką i jak roboty – dwa do trzech razy na minutę ciągną dźwignię w nadziei, że wkrótce może i u nich zadzwoni. Zupełnie jak szczury w laboratorium, którym wolno się pobudzać przez naciśnięcie dźwigni. Cóż, procesy zachodzące w mózgach szczurów i ludzi są w końcu bardzo podobne.
Brzęczenie automatu na nowo wyzwala dopaminę. Za każdym razem wzmacnia się w mózgu połączenie „dźwigni” z „przyjemnym uczuciem”, a wraz z nim przymus ponownego szarpnięcia za rękę bandyty – identycznie z eksperymentem ze szczurami. Oczywiście automaty wypluwają w sumie znacznie mniej pieniędzy, niż wrzucili grający, ale przecież nie widzi tego system oczekiwania w mózgu graczy.
Psychiatra – Hans Breiter z Harvardu – pokazał, że jak się gra, ślepo wierząc w wygraną, aktywne stają się te same połączenia w mózgu co u nałogowców (nawet u osób biorących udział w doświadczeniu, które nie są uzależnione). Kto gra okazyjnie, różni się tylko tym od hazardzisty, że panuje nad zachowaniem się własnego systemu oczekiwania.