Strona 1 z 1

Dary losu [3]

: pn 16 lip 2018 13:34
autor: Janina
W spotkaniu z drugim nasze poszukiwania albo się rozminą, albo się odnajdą. Jeżeli odnajdziemy się nawzajem, on stanie się pełnym człowiekiem dzięki mnie i ja stanę się pełnym człowiekiem dzięki niemu [J. Tischner, Etyka wartości i nadziei. W: Wobec wartości. Kraków 1982].
Kultura przełomu wieków jedynie pozornie jest kulturą wyczuloną na doświadczenie inności. W istocie jest i pozostaje kulturą różnicy, w której powierzchownie jesteśmy gotowi tolerować odmienność kulturową, rasową czy religijną, natomiast wciąż rzadko jesteśmy zdolni spotkać innego jako innego [starego, chorego - dopisek mój]. Współczesna technika mnoży i doskonali środki, które - jak mogłoby się wydawać - pozwolą nam zbliżyć się do innego. A jednak doświadczenie autentycznego spotkania z innym jest czymś niezwykle rzadkim, a świadomość tego jest tym bardziej dojmująca, im więcej mamy możliwości nawiązania kontaktu. Komunikujemy się między sobą, ale tak naprawdę pozostajemy całkowicie sami [T. Gadacz, O umiejętności życia. Znak, Kraków 2005].
Tylko autentyczne spotkanie pozwala przezwyciężyć samotność. Człowiek nie może bowiem być sobą, nie otwierając się na to, co od niego inne, szczególnie na innych ludzi. Osoba ludzka jest dialogiczna. Właśnie dlatego, że jestem osobą i że wypowiadam się sam przed sobą, staram się komunikować z tym, co jest inne, i z innymi ludźmi, aby poznać i kochać. Dla osobowości istotne jest szukanie dialogu, i to takiego dialogu, w którym ja rzeczywiście daję siebie i w którym jestem przyjmowany - pisał Jacques Maritain [za: T. Gatacz, tamże]. Osoba istnieje tylko zwracając się ku drugiemu człowiekowi, tylko poprzez drugiego może siebie odnaleźć. Pierwotnym doświadczeniem osoby jest doświadczenie drugiej osoby. "Ty", a z nim "my" poprzedza "ja" lub co najmniej temu "ja" towarzyszy. Wyłączność panuje jedynie w naturze materialnej (i jesteśmy jej częściowo podporządkowani), ponieważ jedna przestrzeń nie może być dwukrotnie zajęta. Osoba jednak poprzez ten sam ruch, który jej każe istnieć, zwraca się na zewnątrz. Jest ona więc z natury komunikowalna, jedyna pośród innych bytów. Trzeba wychodzić od tego podstawowego faktu. Jak filozof zamykający się w swojej myśli nie dociera nigdy do bytu, tak człowiek, który od początku zamyka się w swoim "ja", nie znajduje nigdy dojścia do drugiego człowieka. Z chwilą kiedy łączność wzajemna słabnie albo kiedy się zrywa, zatracam się dogłębnie sam: wszystkie szaleństwa polegają na klęsce stosunków z drugim człowiekiem - alter staje się alienus, z kolei ja sam staję się dla siebie obcy, wyalienowany. Można by niemal powiedzieć, że istnieje jedynie w takim stopniu, w jakim istnieję dla kogoś drugiego, względnie: być znaczy kochać [E. Mounier, Wprowadzenie do egzystencjalizmów; za: T. Gadacz, tamże].
Istnienie ludzkie ma charakter dialogiczny. Wyobraźmy sobie położenie kogoś, kto znalazł się w nowym środowisku, w nieznanym otoczeniu, wśród obcych sobie osób (zestarzał się lub zachorował - dop. mój). Nikt do niego nie zwraca się po imieniu, nikt od niego niczego nie chce, nikt nawet na niego nie patrzy. Istnieje i jednocześnie nie istnieje. Jest jak kamień, jak rzecz. Osobą jest bowiem tylko w takiej mierze, w jakiej istnieje "dla" kogoś innego, dla innej osoby. Właśnie to "dla" jest istotą spotkania [T. Gadacz, tamże].
Słowo spotkanie ma także sens potoczny. Mówimy na przykład, że spotkaliśmy się ze znajomym, że idziemy na spotkanie przedwyborcze, że boimy się spotkania z pracodawcą. W swoim najgłębszym wymiarze spotkanie ma jednak sens metafizyczny. Dlatego nie sprowadza się do konwencjonalnego pozdrowienia znajomego, którego szybko mijamy na ulicy.
Spotkanie z Mamą było moim znakomitym doświadczeniem, które trwa do chwili obecnej. Następne doświadczenie bliskiego spotkania to mąż - Mamą opiekowałam się przez 10 lat (zmarła w domu), po Jej odejściu - mężem 11 lat. W listopadzie 2017 roku męża nieprzytomnego pogotowie przewiozło do szpitala, po pobycie w szpitalu męża przyjęto do Ośrodka Leczniczo-Opiekuńczego. Wzięłam kredyt i opłacałam pobyt męża w Ośrodku (od listopada do czerwca 2018 r. - 140 zł za dobę). Jego stan wymagał całodobowej opieki, ja przez te lata pracowałam na nasze utrzymanie, był sam w domu. 21 lat minęło, jak jeden dzień. Czy warto było poświęcić 21 lat innym?… To pytanie pozostawiam bez odpowiedzi. Los daje nam tyle, ile możemy udźwignąć… byłam u kresu sił… Nawet nie wiem jak to się stało, że podjęłam taką decyzję… dzisiaj myślę, że to właśnie los wiedział, że dłużej nie uniosę męża "na swoich skrzydłach"… szkoda tylko, że los nie podarował mi Narodowego Funduszu Zdrowia, że zmuszona byłam wziąć kredyt i pomimo ogromnego wysiłku przez lata oraz opłacanych składek na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne (z których nie zdążyłam skorzystać) muszę u schyłku życia odmawiać sobie drobnych przyjemności. Opieka społeczna w naszym kraju to fikcja - czuję się wykorzystana - gdyby nie los, który mnie zahartował - byłoby ze mną żle (a było bardzo blisko). Jednak z drugiej strony - los wiedział, że sobie poradzę - uratował dwa życia - moje i męża. W życiu innych ludzi takie spotkania wydarzą się być może raz, a być może nie wydarzą się nigdy. Tragizm człowieka polega na tym, że może on przeżyć życie i nigdy nie doświadczyć, czym jest autentyczne spotkanie.
Spotkanie jest wydarzeniem. Nie można go zaplanować ani przewidzieć, zaskakuje nas. Nie tylko nie potrafimy przewidzieć, czy dojdzie do spotkania, ale także - jak będzie ono przebiegać. Spotkanie jest bowiem darem, który wypływa z wolności. Prawdziwe spotkanie domaga się otwarcia, rezygnacji ze swoich planów/marzeń, wymaga nadziei i ufności.
Człowiek nie jest w stanie zapewnić sobie takiego spotkania, jakiego by sobie życzył - pisze Romano Guardini. Spotkania z kimś, kto stanowiłby jego własne dopełnienie. Człowiek może tylko szukać, lecz jest zawsze mało prawdopodobne, żeby to poszukiwanie zwiększało szansę znalezienia. W tym przypadku poszukiwanie jest czymś niewłaściwym. Tam bowiem, gdzie chodzi o realizację celów duchowych, każde zaplanowane z góry działanie, każdy określony zamiar, mogą tylko sprawie zaszkodzić, ponieważ pomniejszają one i usztywniają człowieka. W tym wypadku słuszna jest tylko jedna postawa: postawa bezinteresownej gotowości. Stanowi ona dostateczny zew bytu, nie mając wszakże nic wspólnego z jakąkolwiek rachubą i planowaniem. Każde prawdziwe spotkanie stanowi zawsze "przypadek" (…). I w tym tkwi element "łaski", wypełnia się coś, czego nie można wymagać, czego nie można obliczyć ani wymusić, a co przecież zawiera w sobie swój sens. To jest człowiekowi niezbędne do życia, jednocześnie jednak na to człowiek nie ma wpływu. Niestety, nie potrafimy powiedzieć, skąd możemy się spodziewać możliwości otrzymania tego. Odczuwamy wprawdzie rodzaj zbieżności wszystkich linii wydarzeń, co wydaje się wskazywać na istnienie pewnego jednego punktu wyjścia dla tego rodzaju zjawisk, ale nie jesteśmy w stanie sami tego punktu osiągnąć [K. Guardini, Koniec czasów nowożytnych. Za: T. Gadacz, tamże].