Strona 1 z 1

Życie, podróż, czas z perspektywy filozoficznej

: śr 08 lip 2009 15:10
autor: Janina
„Trudno nam uwierzyć filozofom nieprzeżywającym chwil zwątpienia, nie ufamy spokojowi stoika, nie życzymy sobie niewzruszoności. Gdyż to właśnie nasze bycie człowiekiem pozwala nam przeżywać namiętności i strach, pozwala, ciesząc się i płacząc, doznawać tego, co jest. I dlatego dochodzimy do siebie; nie wtedy, gdy tłumimy odruchy psychiki, lecz gdy wzlatujemy z tego, co nas wiąże. Musimy odważyć się być ludźmi i czyniąc to, co w naszej mocy, dążyć do wypełnionej niezależności. Będziemy wówczas cierpieć bez narzekań, rozpaczać, nie tonąc w rozpaczy, doznawać wstrząsów, ale nie upadku – gdyż podtrzyma nas to, co zyskamy jako naszą wewnętrzną niezależność. Filozofowanie jest szkołą takiej niezależności, nie jej posiadaniem” [K.Jaspers, Wprowadzenie do filozofii]. Człowiek uczy się przez całe życie, ja dopiero krótko przed emeryturą poczułam wewnętrzną niezależność, doceniłam umiejętność życia, literatura filozoficzna pozwalała przetrwać trudne chwile, ukazując jednocześnie ulotność życia [T.Gadacz, O ulotności życia]. Jak pisze T.Gadacz „Żyjemy tylko raz. Życie jest krótkie (vita brevis). Nic dwa razy się nie zdarza, dlatego warto pomyśleć o tym, co ulotne: o szczęściu, życiu jako podróży, o zasadach życia etycznego, o wychowaniu, o niepodległości filozofii i myśleniu, o cierpieniu i miłosierdziu, o złu w dziejach i o zwodzeniu”. Ja coraz częściej zatrzymuję się przy micie platońskiej duszy wygnanej, czyli przy życiu rozpatrywanym z perspektywy przeszłości, teraźniejszości i przyszłości… opartym na własnym doświadczaniu życia z przebytej drogi… i przeżywanej obecnie podróży.
Filozofię, podróż [czas] i życie łączy jedno wspólne pojęcie drogi [za: T.Gadacz, O ulotności życia]. Tę podróż przez życie symbolicznie przedstawił Platon pod postacią rydwanu zaprzęgniętego w dwa skrzydlate konie i woźnicy trzymającego cugle w ręku. "Niechaj tedy będzie podobna [dusza] do w jedno zrosłej siły skrzydlatego zaprzęgu woźnicy. U bogów i konie, i woźnice, wszystko to dzielne i z dobrego rodu, a u innych mieszanina. I tak naprzód, parą powozić musi nasz wódz, a potem konia ma jednego doskonałego, z pięknej i dobrej rasy, a drugiego z całkiem przeciwnej, rumaka zupełnie tamtemu przeciwnego. Ciężkie to i trudne oczywiście, powożenie nami". W tym krótkim fragmencie rysuje Platon pewną psychologię wewnętrznego podziału. Dusza składa się z trzech części, które odpowiadają trzem stopniom życia (wegetatywnemu, zmysłowemu i intelektualnemu). Każda z tych części duszy jest wewnętrznie zdwojona na pierwiastek pożądania i opanowania. Zdwojony jest w sobie także rozum, którym w porównaniu Platona jest woźnica [pojazd – rodzina, woźnica – głowa rodziny – tak rozumiem wywód Platona, umiejętność powożenia – kierowania]. Jemu przypada szczególna rola harmonizowania przeciwieństw i panowania nad pojazdem. Ale także rozum nie jest w sobie doskonały. Rydwany dusz boskich i ludzkich wędrują po nieboskłonie. Nie ma tam jednak zwykłych dróg, dlatego rydwany-dusze poruszają się dzięki skrzydłom. Konie są uskrzydlone i woźnica też ma skrzydła. "Przyrodzoną mają skrzydła siłę, to, co ciężkie, podnosić w górę, w niebo, gdzie bogów rodzina mieszka. Żadne ciało nie ma w sobie tyle boskiego pierwiastka co skrzydła. A boski pierwiastek to piękno, dobro, rozum i wszystkie tym podobne rzeczy. Takim pokarmem się żywią i z niego rosną najszybciej pióra duszy, a od bezeceństwa i zła marnieją i nikną". By nakarmić się boskim bytem i prawdą, dusze pielgrzymują po nieboskłonie ku miejscu usytuowanemu ponad niebem. Do niego pielgrzymują po kole nieboskłonu rydwany dusz boskich i ludzkich. Raz są na dole, raz wznoszą się ku samej górze, gdzie znajduje się owo miejsce. "A miejsca tego, które jest ponad niebem, ani nie oddał nigdy żaden z poetów ziemskich w pieśni, ani go w pieśni godnie oddać zdoła"[Platon, Fajdros]. Rydwany bogów "równiuteńko jadą"…"a z innych dusz taka, co najlepiej za bogiem szła i była mu najpodobniejsza, ponad głowę woźnicy w miejsce poza niebem zagląda i drogę okrężną odbywa, ale jej konie przeszkadzają ciągle tak, że ledwie się może bytom rzeczywistym przyjrzeć. A inna raz się podnosi, raz zniża; konie jej patrzeć nie dają, więc jedno zobaczy, a drugiego nie dojrzy. A inne za nią, choć się wszystkie rwą do góry, nie mają sił dotrzymać kroku, toną w tłumie, który je okrężną drogą niesie, depcą się nawzajem i roztrącają, bo się jedna ciśnie przed drugą. Robi się ciżba, hałas, ścisk i pot okropny. Przez niedołęstwo woźniców niejedna tam zostaje kaleką: niejednej się skrzydła połamią. Wszystkie razem zmordowane strasznie, jako iż niegodne były bytu rzeczywistego oglądać, odchodzą, a odszedłszy, pożywają pokarm prawdopodobieństwa. A czemu się tak rwą gwałtownie, żeby oglądać zagony prawdy, widzieć, gdzie one są - to dlatego, że tam właśnie na tym łanie rośnie pokarm, którego najlepsza część duszy potrzebuje; z niego nabierają siły skrzydła, które dusze unoszą do góry. A oto prawo Konieczności: Jeśli która dusza za bogiem w ślad idąc, zobaczy coś ze świata prawdy, nic się jej stać nie może aż do następnego obiegu i jeśliby to zawsze potrafiła, nigdy żadnej szkody nie poniesie". Dusze ludzkie ze względu na swą skończoność, niedoskonałość, wewnętrzne zdwojenie nie potrafią tego. Dlatego za każdym kolejnym obiegiem są coraz słabsze, coraz mniej prawdą i bytem się karmią, a w końcu tracą skrzydła. "A jeśli pióra straci, spada, aż coś stałego napotka, uchwyci i zamieszka tam, ciało ziemskie na siebie wziąwszy, które teraz, niby samo z siebie, poruszać się zaczyna dzięki jej sile i nazwę otrzymuje wszelkiej istoty żywej". Według Platona tu tkwi źródło nieustannego pielgrzymowania i wędrowania śmiertelników. Pielgrzymowanie to może przyjąć dwa kierunki: wędrówki zewnętrznej i wewnętrznej. Albo gna nas po świecie, podróżujemy, gdyż czujemy w sobie niepokój, albo poprzez myślenie usiłujemy powrócić tam, skąd się wywodzimy. Istotną rolę odgrywa tu pamięć. Kiedy dusza przypomina sobie byt i prawdę, które kiedyś oglądała, odrastają jej skrzydła i wyzwalając się z ciała i ze świata, powraca do swej ojczyzny… Takie jest właśnie moje życie… wróciłam… moja wędrówka przyjęła kierunek wewnętrzny… doprowadziłam rydwan [rodzinę] do etapu dorosłości, dodałam skrzydeł… wróciłam do początku mojej wędrówki, miejsca skąd ją rozpoczęłam… „Toteż słusznie jedynie tylko dusza filozofa ma skrzydła. Bo jej pamięć zawsze wedle sił do tego się zwraca, co nawet bogu boskości użycza. Człowiek, który w takich przypomnieniach żyje jak należy i doskonałych zawsze święceń dostępuje, tylko on jeden istotnie doskonałym się staje. A że o ludzkich sprawach zapomina, a z tym, co boskie, obcuje, gani go wielu jako narwańca, ale że bóg w nim mieszka, o tym nie wiedzą ci, których jest wielu” [Platon, Fajdros]. Istota myślenia filozoficznego Platona nie polega zatem na poznawaniu świata, lecz na duchowej wędrówce-powrocie. Życiowa wędrówka należy do istoty myślenia, gdyż myślenie jest w swej istocie zdwojone między „tu” i „tam”, między skończonością a nieskończonością, tym samym i tym, co całkiem inne, tęsknotą a jej spełnieniem. Czy platoński mit jedynie ilustruje ten pielgrzymi wyraz myślenia, czy też go tworzy [T.Gadacz] – wydaje się jednak, że jedynie zdaje sprawę z naszego doświadczenia. Być może podróżujemy dlatego, że szukamy prawdziwego życia. Jedni szukają go „tu”, a inni „tam”. Platoński mit duszy wygnanej ukazuje, że założeniami podróży, pielgrzymowania, wędrówki są pytania: „Skąd wychodzimy i dokąd zmierzamy?”, „Gdzie jesteśmy u siebie i co to znaczy być u siebie?”, „Dlaczego wciąż ciekawi nas to, co inne?”, „Dlaczego nie wystarcza nam to, co tutejsze?”
Celem mojej podróży, rozpoczętej w wieku 17 lat, była chęć zmierzenia się z wyzwaniem, ryzykiem, chęć zamieszkania w wymarzonym mieście – Wrocławiu. Była to podróż odkrywcza i zdobywcza – poznałam to miasto i zdobyłam (oczywiście, na miarę swoich możliwości), z jednej strony była to chęć zmierzenia się z własnymi ludzkimi możliwościami, z drugiej – zaspokojenie ciekawości. Podróże kształcą i uczą. Michel de Montaigne pisał „podróż zda mi się pożytecznym zatrudnieniem. Dusza ma w niej nieustanne ćwiczenia, aby rozważać rzeczy nieznane i nowe. Nieraz mówiłem, że nie znam lepszej szkoły dla kształtowania umysłu, niż przedstawiać mu nieustannie odmienność tylu innych sposobów życia, mniemań i zwyczajów i dać mu kosztować tak wiekuistej różności kształtów naszej ludzkiej natury. Ciało nie jest przy tym bezczynne ani utrudzone; ten umiarkowany ruch utrzymuje je w zbawiennej trzeźwości”. Mówiąc za F.Nietzsche [Wędrowiec i jego cień] wszystko co widziałam, przeżyłam, wcieliłam w siebie, i po powrocie do domu, poczułam potrzebę wydania w świat. Istnieją prawdy, których można nauczyć się z książki, do których można dojść przez intelektualne spekulacje. Lecz są także takie prawdy, na które nie ma teoretycznej odpowiedzi. Można je poznać jedynie przez osobiste świadectwo i własne życiowe ich doświadczenie… Dzisiaj moim domem jest Wrocław, jeszcze nie tak dawno byłam przekonana [w trakcie opieki nad Mamą i naszym pojednaniem], że moim miejscem jest Morzęcin Mały – miejsce moich korzeni. Morzęcin Mały to miejsce odpoczynku psychicznego po tygodniu pracy umysłowej, Wrocław – miejsce odpoczynku fizycznego i doładowanie intelektu. „Choć pragnienie metafizyczne prowadzi nas tam, do prawdziwej ojczyzny, to jak Odyseusz najlepiej czujemy się u siebie. Z każdej podróży chętnie wracamy do swojej Itaki. Człowiek bowiem jest rozdarty między pragnieniem domu i potrzebą domu, między podróżą metafizyczną a podróżami w świecie” [T.Gadacz, O ulotności życia].
Zapraszam do dyskusji o życiu, podróży i czasie…

Małe radości

: pn 13 lip 2009 12:58
autor: Astra
Droga Janino, przeczytałam uważnie Twój tekst i mimo, że nie jest łatwy postanowiłam z nim się zmierzyć. Piszesz, że „Trudno nam uwierzyć filozofom nieprzeżywającym chwil zwątpienia, nie ufamy spokojowi stoika, nie życzymy sobie niewzruszoności. Gdyż to właśnie nasze bycie człowiekiem pozwala nam przeżywać namiętności i strach, pozwala, ciesząc się i płacząc, doznawać tego, co jest.” Wnioskuję z tego, że w swojej wypowiedzi zwracasz uwagę na poszukiwanie wewnętrznego pokoju. W jaki sposób można odnaleźć pokój umysłu zamiast zmartwień i obaw we współczesnym świecie? Zwracasz uwagę na podróżowanie w znaczeniu transcendentnym. Słyszy się często, że tylko podróż jest prawdziwym życiem, jak i prawdziwe życie jest podróżą. Ten aforyzm podkreśla fakt, iż podróż można zdefiniować na wiele sposobów. Najczęściej spotykamy się z rozumieniem podróżowania jako chęć przebywania jakiejś drogi, w wyznaczonym przez siebie celu. Radość podróżowania wynika zaś stąd, że to, co nas interesuje, ciągle się zmienia, dlatego bardzo często ciekawość zachęca nas do podróży. Szkoda tylko, że w życiu współczesnym słowo „podróż” kojarzy się zazwyczaj z wypoczynkiem lub poznawaniem świata dla czystej przyjemności. Kiedy przyjrzymy się naszemu życiu z łatwością dostrzeżemy, że jest to nieustanna wędrówka. Podróże kształcą wykształconych – to wielka prawda, ważne jest tylko aby mieć wyobraźnię jako towarzysza podróży, a rozsądek za przewodnika. Dla mnie taką podróżą jest np. lektura interesującej książki, wizyta w operze czy oglądanie wartościowych filmów skłaniających do refleksji. Jedną z myśli którą zapamiętałam jest: „Nie przejmuj się tym, na co nie masz wpływu.” Często przykre wiadomości ze świata podawane w mediach powodują nasze gorsze samopoczucie. Prawdą jest, że powódź w Paragwaju, zamieszki w Indonezji, czy głód w Afryce równikowej są czymś strasznym. Jednak nie mam na nie wpływu. Choćbym martwiła się nie wiem jak nie uda mi się pomóc ani zmienić choćby w niewielkim stopniu całego świata. Po co więc o tym wszystkim myśleć? Podobnie, jak nie mamy wpływu na odczucia i uczucia innych ludzi Nie do końca możemy wszak poznać i zrozumieć mieszankę energii bliźniego zaś domysły i domniemania rodzą tylko zwątpienia i i rozterki…(Co też on/ona pomyślał/pomyślała?) Odrzucam kombinację domysłów, które są z natury introwertyczne i egocentryczne…jak większość myśli, poświęconych uczuciom i odczuciom…więc ocena pozostanie zawsze subiektywna …z biegiem lat uczymy się, że nie mamy na przyszłość żadnej gwarancji.. Wszak przyszłości nikt nam nie gwarantuje…a plany, wizje.. Droga Janino po prostu cieszę się tym co mam tu i teraz. Cieszę się z zieleni która mnie otacza w moim ogródku, ze śpiewu ptaków z tego, że mogę Ci napisać tę odpowiedź. Jak piszesz: „Rydwany bogów "równiuteńko jadą"…"a z innych dusz taka, co najlepiej za bogiem szła i była mu najpodobniejsza, ponad głowę woźnicy w miejsce poza niebem zagląda i drogę okrężną odbywa, ale jej konie przeszkadzają ciągle tak, że ledwie się może bytom rzeczywistym przyjrzeć. A inna raz się podnosi, raz zniża; konie jej patrzeć nie dają, więc jedno zobaczy, a drugiego nie dojrzy. A inne za nią, choć się wszystkie rwą do góry, nie mają sił dotrzymać kroku, toną w tłumie, który je okrężną drogą niesie, depcą się nawzajem i roztrącają, bo się jedna ciśnie przed drugą. Robi się ciżba, hałas, ścisk i pot okropny. Przez niedołęstwo woźniców niejedna tam zostaje kaleką: niejednej się skrzydła połamią.” Myślę, że przedstawiłaś tu plastycznie nie tylko wewnętrzne zmagania duszy, ale także zmagania międzyludzkie. Uczenie się drugiego człowieka to nader znojna i uciążliwa praca… Często możemy urazić kogoś, odepchnąć choć wcale tego nie chcieliśmy i nie mieliśmy najmniejszego zamiaru zrobić jakiejkolwiek przykrości ale jak piszesz „depcą się nawzajem i roztrącają, bo się jedna ciśnie przed drugą”. Podsumowując moją wypowiedź: mimo zgiełku panującego wokół nas, ogromnej ilości propozycji, którymi świat nas otacza warto skorzystać jedynie z niektórych, gdyż nie jesteśmy w stanie być we wszystkich miejscach na świecie, przeczytać wszystkich książek, mieć za przyjaciół całej ludzkości. Troszczmy się więc o nasz byt (też nie przesadnie), zgodnie ze słowami modlitwy Pańskiej „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj” i nie myślmy o chlebie, który zjemy jutro lub jeszcze później. Cieszmy się naszymi małymi radościami, naszymi rodzinami i przyjaciółmi.

: czw 28 sty 2010 14:39
autor: Janina
Droga Astro, odpowiadając pozostanę w perspektywie filozoficznej, przypomnę Tobie i Czytelnikom znane dzieło Władysława Tatarkiewicza "O szczęściu"
Szczęście, szczęście niekoniecznie jest pasmem radości i rozkoszy. Ale jest tym przyjemniejsze, im więcej zawiera w sobie intensywnych radości i rozkoszy, czyli gdy zespoli się z nim także szczęście psychologiczne. Może tak należy rozumieć [za W.Tatarkiewicz] wiersz Tuwima: „Wtedy byłem jeszcze szczęśliwy, dziś jestem tylko szczęśliwy”.
Przyjemności i przykrości, radości i cierpienia, jakich ludzie doznają, często nie odpowiadają przewidywaniom i oczekiwaniom. Oczekuje się, że wielkie zdarzenia pomyślne wywołają wielką radość, a wielkie zdarzenia niepomyślne – wielkie cierpienie, tymczasem przechodzą nieraz bez wrażenia, gdy jednocześnie błahe wypadki bardzo cieszą lub bardzo martwią. Reakcja uczuciowa innych ludzi i nasza własna wypada silniej lub właśnie słabiej, jak się spodziewaliśmy i mogliśmy spodziewać. Człowieka, którego spotkała śmierć bliskich czy utrata majątku, spodziewamy się zastać tonącego w łzach, a widzimy ze zdziwieniem, że jest spokojny i zajmuje się normalnie zwykłymi sprawami [W.Tatarkiewicz, O szczęściu. PWN, Warszawa 2008]. Sama zachowywałam się podobnie: śmierć Mamy, o której nie mogłam myśleć bez trwogi, gdy nadeszła działałam inaczej, niż myślałam: bałam się, że nie będę wiedziała co robić; że tej chwili nie przeżyję, a tymczasem żyję dalej i żyję mniej więcej tak, jak dawniej; choroba męża, która zmieniła nasze plany życiowe o 180°; po 10-letniej opiece nad Mamą, opieka nad mężem, działała na mnie porażająco, straciłam cel życia; tymczasem żyjemy szczęśliwie dalej, a nawet doceniając ten zwrot naszego życia. Jak pisze dalej W.Tatarkiewicz przyczyną tej dysproporcji między zdarzeniami a uczuciami i związanej z nią dysproporcji uczuć przewidywanych a rzeczywistych jest różna.
Wyobrażamy sobie, że istnieje stała właściwa reakcja uczuciowa na każde zdarzenie, i oczekujemy jej od siebie i innych. Tymczasem nie ma stałej reakcji uczuciowej nie tylko u różnych ludzi, ale i u jednego i tego samego człowieka.
1. Reakcja uczuciowa [za W.Tatarkiewicz] zależna jest przede wszystkim od okresu życia. Z wiekiem zmieniają się przyjemności i przykrości – największą przyjemnością było dla mnie wdrapywanie się na drzewa, gdy byłam dzieckiem, jechać „na gapę” na stopniach pędzącego pociągu, gdy miałam piętnaście lat, iść do kina, teatru – gdy miałam siedemnaście lat; od siedemnastego roku praca i samodzielność. Dzisiaj nadal przyjemność sprawia mi wysiłek fizyczny, lubię być zmęczona, największą przyjemność sprawia mi, po dobrze przeżytym dniu, odpoczynek. Z wiekiem traci wartość wiele przyjemności, ale za to powstaje trochę nowych, na które w młodości patrzyło się z niechęcią. Chciałam uciec ze wsi, zamieszkać we Wrocławiu; udało się; dzisiaj z przyjemnością wracam na wieś – lubię „grzebać” w ziemi.
2. Reakcja uczuciowa zależy także od kolei życia. Jednego mniej, drugiego więcej życie otrzaskało ze zmiennością uczuć ludzkich i nietrwałością rzeczy; jednego więcej, drugiego mniej przyzwyczaiło do łatwych powodzeń, do zamożności i do komfortu. Ważne zdarzenia przekształcają reakcję człowieka: inaczej reaguje na drobne przyjemności ten, komu los rozbił egzystencję, a inaczej ten, komu się w życiu powiodło. Ale i drobne zdarzenia działają niekiedy podobnie.
3. Reakcja człowieka zależy również od warunków, w jakich żyje. Temu kto ma pracę ponad siły, życie bezczynne wydaje się szczęściem. W twardych warunkach życia – osobistych, a zwłaszcza ogólnych – ludzie stają się odporniejsi na przykre uczucia. Od warunków życia zależą wymagania, jakie stawiamy szczęściu. Dzisiaj ogromną przyjemność sprawia mi posiadanie prawa jazdy; moje myśli były pochłonięte posiadaniem samochodu, otrzymałam od dzieci używane Volvo; naprawa, oczekiwanie, nauka poruszania się w Wydziale Komunikacji – rejestracja, ubezpieczenie, przegląd, akumulator to wszystko nie znane mi dotąd (te obowiązki należały do męża), pomimo trudności sprawiło mi przyjemność.
4. Reakcja na zdarzenia zależy w szczególności od przeżyć bezpośrednio je poprzedzających, od tego, czy to były radości, czy cierpienia. A poprzedzające radości i cierpienia działają w dwóch przeciwnych kierunkach. Człowiek, który doznał szeregu powodzeń, ma psychologicznie więcej danych, że mu się będzie powodziło dalej. Ale z drugiej strony, stępianie się uczuć powoduje, że po doznaniu radości trudniej dozna radości dalszych. I tak samo jest z cierpieniami: komu długo się nie wiodło, ten łatwiej dozna nowego niepowodzenia, ale za to prawdopodobnie mniej się nim przejmie. Powtarzające się uczucia podlegają zarówno prawu wprawy, jak prawu stępienia: odtwarzają się coraz łatwiej, ale zarazem coraz słabiej. A zaś prawem kontrastu radość bywa odczuwana silniej po cierpieniu, a cierpienie po radości. Wrócę do dnia śmierci Mamy – ten dzień to spotkanie z Jego Eminencją Kardynałem H.Gulbinowiczem, zawsze na spotkanie kupowałam róże, które ks. Kardynał składał w Katedrze, tym razem na spotkanie przyniosłam piękne, białe kalie. Spotkanie z Jego Eminencją było, jak wszystkie poprzednie, bardzo sympatyczne, podnoszące na duchu. Byłam bardzo szczęśliwa, chciałam podzielić się moim szczęściem z Mamą. Spotkanie odbyło się o godz. 10.00 rano, po spotkaniu wróciłam do pracy, o godz. 14.00 otrzymałam informację telefoniczną od męża, że mam szybko przyjechać do domu. Nie musiał nic więcej mówić, wiedziałam. Szybko przyjechałam do domu… w drodze do domu myślałam o kaliach, myślałam, że właśnie nadchodząca śmierć Mamy kazała mi wybrać właśnie te kwiaty. Cierpienie się zwiększa, gdy jest poprzedzane przez przyjemność lub też choćby przez przypomnienie przyjemności; zwiększa się, gdy przychodzi nagle i nieoczekiwanie, a zmniejsza się, gdy było przewidziane i umysł zdążył się doń przygotować; zmniejsza się, gdy zachowujemy nad sobą kontrolę.
Nawet dzisiaj, jak wspominam ten dzień rozpoczynający się radośnie z racji oczekiwania na spotkanie a kończący cierpieniem… widzę przepiękny bukiet białych kalii…
5. Reakcja zależy od procesów psychologicznych, jakie człowiek przeżywa, od fazy tych procesów, w jakiej się właśnie znajduje. Dzisiaj, ze wzruszeniem wspominam 10 lat z Mamą, z przyjemnością jadę na cmentarz porozmawiać, poprosić o pomoc, następnie podziękować za wsparcie w trudnych chwilach, chociaż wiem, że to nie Oni sami, lecz moje własne wspomnienia mnie wzruszają.
6. Reakcja zależy od skali porównania: bo częstokroć reagujemy na rzeczy nie wprost, ale zestawiając je z innymi i mierząc innymi, a miarę tę wielokrotnie zmieniamy. Monteskiusz napisał kiedyś: „Gdyby człowiek pragnął tylko być szczęśliwym, to mogłoby to nie być takie trudne; ale on pragnie być szczęśliwszy od innych, a to jest trudne prawie zawsze, ponieważ wydaje się nam, że inni są szczęśliwsi, niż są w samej rzeczy”.
Od tylu rzeczy radości i cierpienia są zależne. Od wielu jeszcze innych: od natury jednostki, która ich doznaje, od jej postawy psychicznej, jej wrażliwości, a sięgając dalej, od jej budowy fizycznej, stanu nerwów i wydzielania wewnętrznego; a także zależą od warunków społecznych, od poglądów panujących w środowisku, w jakim żyje, od tego, czy w modzie są w nim łzy, czy też odwrotnie, obojętność.
Ale dzieje się rzecz szczególna: każdy o tej zależności, względności, zmienności uczuć wie dobrze, a jednak – przewiduje je wedle stałej normy. I to takiej, która wybitnie odbiega od rzeczywistości. Każdy widzi, że przewidywania jego nie zawsze się sprawdzają, a mimo to przewiduje dalej w ten sam sposób. Ma to inne już przyczyny niż sama względność uczuć; leży we właściwościach nie naszego przeżywania, lecz przewidywania…