Strona 1 z 1

Między dobrem a złem

: czw 23 lis 2006 15:39
autor: Janina
Będąc dzieckiem oczekiwałam miłości, bezinteresownej miłości, kochania mnie dla mnie samej, w zamian oddałabym siebie. Starałam się jak mogłam żeby na nią zasłużyć, dzisiaj myślę, że właśnie dlatego, że tak o nią zabiegałam, pielęgnowałam, jej nie otrzymałam od bliskich mi osób, a może nikt mnie nie rozumiał. A może ją miałam, tylko oczekiwałam czegoś więcej? Dzięki pracowitości, pomimo różnych zakrętów życiowch, udało mi się stworzyć własny dom i rodzinę, wykształcić syna, późno ukończyć wymarzone w dzieciństwie studia. Właśnie za to, w podzięce losowi, pomagam ludziom potrzebującym, spotkanym na swej drodze. Dlaczego? Bo zawsze tęskinłam za rodziną, która by mnie wspomagała, ale jej nie miałam, wszystkie napotkane przeszkody pokonałam sama, jak się dzisiaj zastanawiam, nie wiem skąd czerpałam siły, często piszę i myślę, że początkowo czuwał nade mną ojciec, a potem mama. Osoby potrzebujące pomocy, spotykane na mojej drodze, oceniałam według siebie. Byłam przekonana, że jeżeli podam im rękę, podzielę się tym co mam, potrafią zbudować coś wspaniałego. Tak bardzo kiedyś tego oczekiwałam. I za każdym razem „wpakuję się” w sytuację która mnie zmusza do zachowania się inaczej niż bym chciała, osoby, którym pomogłam oczekują więcej, a ja po prostu nie posiadam więcej. Nie mogąc poświęcić siebie i swojej rodziny zmuszona jestem do rezygnacji z dalszej pomocy. I okazuje się, że ponieważ nie wspomagam dalej jest zła.
Dzisiaj stwierdzam, że najłatwiejszą formą pomocy są przekazane pieniądze, ja ich nie posiadam w nadmiarze, a jednocześnie uważam, że pieniądze wspomagają doraźnie, problem nie znika na stałe.
Aby ten teks nie był smutny do końca, muszę się przyznać, że dzielenie się z innymi zawsze sprawiało mi przyjemność, że właśnie ja mogę coś komuś dać. Jednocześnie otrzymuję w zamian zupełnie nieoczkiewanie pomoc od nieznanych mi ludzi. I właśnie na tym to polega. Warto być dobrym.

Pomiędzy dobrem i złem - refleksje

: wt 23 sty 2007 11:25
autor: Astra
Droga Janino, Twoje spostrzeżenia skłoniły mnie do przemyśleń jak zmienne może być pojmowanie dobra własnego, rodziny, przyjaciół i zła, które często zamienia się w dobro. Przeszukując internet natknęłam się na artykuł, który wyraża moje przemyślenia w tym zakresie. Chciałabym podzielić się nim z Tobą:
"Dobro i zło. Biel i czerń. Prawda i fałsz. W pierwszej chwili wydają się te pojęcia przeciwstawnymi, ale gdy się głębiej nad tym zastanowimy, dochodzimy do wniosku, że tak naprawdę są bardzo do siebie podobne. Dlaczego ? Ponieważ wszystkie są wartościami względnymi, empirycznie niedefiniowalnymi. Nie znaczy to, że człowiek nie odróżnia bieli od czerni. Zdarza się tylko tak, że w szczególnej sytuacji czarne zmienia się w białe i na odwrót. To, o czym piszę, pokazuje niedoskonałość ludzkiej percepcji, ludzkiego pojmowania świata. W tych dywagacjach pomijamy istnienie szarości, czegoś pośredniego między skrajnościami, co znacznie ułatwia spojrzenie na świat.

Właściwie człowiek nigdy nie wie, czy chcąc wyświadczyć komuś dobro nie zrobi nieświadomie krzywdy. Nawet wtedy, kiedy Ukochana osoba otrzymuje od nas przepiękną różę, to mimo, że chcieliśmy z jej drogi usunąć wszelkie przeciwieństwa losu i pragniemy dla niej tylko szczęścia, możemy sprawić jej ból, bo ukłuje się kolcem. Rodzice wychowując swoje dzieci pragną dla nich jak najlepiej, chcą im zapewnić jak najlepsze zabawy, wykształcenie. Często jednak zdarza się, że podsuwanie dzieciom "złotego cielca", to znaczy wszystkiego co tylko można najlepszego i najdroższego, kończy się demoralizacją. Rodzice otrzymują zupełnie inny do zamierzonego cel. Czasami mówimy, że można zagłaskać kogoś na śmierć - i to niestety prawda, nadmiar czułostkowości może być odebrany jak zwykła szorstkość czy wręcz oschłość.

Wydaje się, że dlatego właśnie tak trudno odróżnić granicę dobra i zła, tym wszystkim, którzy nie potrafią odnaleźć "złotego środka" przesadzają w jednym i drugim kierunku. Horacy miał rację twierdząc, że nie należy być abnegatem, ale też nie należy brać pełnymi garściami wszystkiego, co najlepsze w życiu dla siebie. Poza tym wydaje mi się, że im więcej dobra wyświadczamy innym ludziom, to tyle samo otrzymujemy od życia my.

Istnieje również pokusa przekraczania granicy między dobrem i złem. W okresie dorastania bez końca roztrząsamy różne kwestie moralne, często dotykające sytuacji krańcowych. Wszyscy chyba nosimy w sobie pragnienie życia "poza dobrem i złem", fantazję o życiu poza granicami naszej egzystencji, gdzie mielibyśmy dostęp do nieograniczonej siły i ukrytych mocy. W ostatnich czasach obserwujemy, że nie tylko film, ale także nowo wydawane książki, w coraz większym stopniu traktują o złu i śmierci. Nie ma w nich śladu miłości, niczego dobrego, nie ma żadnego wytłumaczenia. Symptomatyczne jest, że filmowy czy książkowy bohater, który znalazł się w niebezpieczeństwie, mówi często: "To zupełnie jak w filmie". Fascynacja złem i siłą wiąże się zawsze z pojęciem przekraczania granicy, pierwotnie - z chęcią wyjścia poza dziecięcą bezradność, przekroczenia autorytetu i zakazów rodziców. Wiąże się to także z pragnieniem bycia nieśmiertelnym i prowadzeniem życia, które nie rządzi się zasadami moralnymi.

Granice między fikcją i rzeczywistością, między dobrem i złem, między tym, co żywe i martwe przeplatają się ze sobą. Gdy jedna zostaje zniesiona, znikają też pozostałe. Tęsknota za przekraczaniem granic tego związana jest z pragnieniem, aby zobaczyć wszystko i pokazać wszystko. Szybko okazuje się jednak, że to "wszystko" dotyczy jednego tylko aspektu, tego objętego przez tabu, kosztem całego kontekstu, którego nie chcemy ani widzieć, ani pokazywać. Jest to mechanizm charakterystyczny dla każdego przekraczania granicy - izolowanie fragmentu życia emocjonalnego, przy jednoczesnym ignorowaniu całości. W ten sposób granica, którą mamy przekroczyć i usunąć, powstaje na nowo. W tym miejscu możemy już sformułować wstępną hipotezę, a mianowicie, że sceny przemocy i perwersji mogą mieć urazowe wewnątrz psychiczne skutki, jeśli przedrą się przez skórne ego lub przyczynią się do jego rozkładu. I odwrotnie, zachowanie granic jest warunkiem psychologicznego przepracowania doświadczeń i konfliktów.

Moim zdaniem człowiek nigdy nie ma wyboru. Przekonanie o tym, to tylko humanistyczna mrzonka. Los ludzki nie jest zdeterminowany, to tylko wypadkowa sił działających na korzyść lub przeciwko. Dobro i zło, muszą istnieć obok siebie, dlatego, że nikt nie doceniłby, nieba gdyby nie wiedział czym jest piekło."
Droga Janino ciekawa jestem, czy podobnie jak ja zgadzasz się z tezami wyżej przedstawionymi. Pozdrawiam serdecznie. Astra

Wyczucie dobra i zła

: pt 05 paź 2007 9:57
autor: Janina
Droga Astro, dobro i zło, biel i czerń, prawda i fałsz - muszę przyznać, że długo zastanawiałam się w jaki sposób odpowiedzieć na tekst zamieszczony przez Ciebie (z którym zgadzam się całkowicie). Doszłam do wniosku, że najlepszym podsumowaniem postu będą słowa Antoniego Kępińskiego (Dekalog).
„Wydaje się, że istnieje jakaś naturalna moralność przyrody, której także człowiekowi naruszyć nie wolno” – Antoni Kępiński.
Hierarchia wartości odgrywa decydującą rolę przy formowaniu się decyzji. Struktury czynnościowe stojące wysoko w hierarchii wartości danego człowieka mają większe szanse, by zostać wybrane w momencie decyzji, i one są przede wszystkim realizowane. Ich współczynnik prawdopodobieństwa realizacji jest większy niż struktur stojących niżej w hierarchii wartości. Nierzadko jednak się zdarza, że postępujemy całkiem przeciwnie, niżbyśmy chcieli i za Owidiuszem powtarzamy: video meliora proboque, deteriora sequor (widzę i uznaję co lepsze, ale postępuję gorzej).
Istniałyby w człowieku jakby dwie hierarchie wartości, jedna idealna – „takim bym chciał być”, a druga realna – „takim jestem naprawdę”. W formowaniu się decyzji ważniejszą rolę odgrywa ta druga hierarchia wartości. Nieraz wytężamy wolę, by być dobrymi, szlachetnymi, odważnymi itp., a w ostatecznej decyzji wybieramy sposób zachowania przeciwny naszemu ideałowi. Proces formowania się decyzji jest zjawiskiem niezwykle skomplikowanym, tylko drobna jego część dociera do naszej świadomości, odczuwamy to jako wahanie, wysiłek woli itp.
W świetle świadomości znajduje się też idealna hierarchia wartości – takimi chcielibyśmy się widzieć. Ostateczny wybór struktury czynnościowej nie zależy jednak od części świadomej procesu decyzji w tym stopniu, co od tych jego mechanizmów, które znajdują się poniżej progu świadomości.
W uformowaniu się świadomej hierarchii wartości odgrywają niemałą rolę czynniki natury społecznej i kulturalnej. Człowiek pod wpływem swego otoczenia społecznego, odgrywającego rolę sprzężenia zwrotnego (zwierciadło społeczne), koryguje wciąż swój system wartości, stara się go udoskonalić. I ten świadomy, przeważnie wyidealizowany obraz samego siebie w pewnym stopniu wpływa na formowanie się decyzji, tak że nie są one wyłącznie automatyczne i nieświadome. Na tym polega współdziałanie idealnej hierarchii wartości z realną.
Ocena naszego zachowania w stosunku do środowiska społecznego dokonuje się przede wszystkim w kategoriach dobra i zła, to jest w kategoriach moralnych. Mimo że chyba każdy człowiek posiada wyczucie dobra i zła, to jednak zdefiniować oba pojęcia jest niesłychanie trudno. W najogólniejszym ujęciu dobrem można nazwać te wszystkie oddziaływania, które zwiększają w otoczeniu jego swoisty porządek, które zmierzają do zwiększenia jego negatywnej entropii; dotyczy to przede wszystkim porządku uczuciowego, to jest wzrostu uczuć o znaku pozytywnym, a zmniejszania uczuć o znaku negatywnym.
Dobro w tym ogólnym ujęciu byłoby stymulacją procesów budowy, tworzenia, w jakimś sensie kontynuacją drugiego prawa biologicznego.
Zło natomiast polegałoby na pobudzaniu procesów niszczenia. Akt niszczenia zwykle wiąże się z negatywnymi uczuciami. Niszczenie przeciwstawia się negatywnej entropii, która stanowi istotę życia. Jednakże bez niszczenia nie może istnieć budowa. Oba procesy idą równolegle z sobą. Dobro i zło wiązałoby się z rytmem śmierci i zmartwychwstania.
I jak śmierć i odnowa tkwią w istocie przyrody ożywionej, tak tkwi w niej dobro i zło. Jeśli takie ujęcie jest zbliżone do prawdy, należałoby przyjąć, że najwyższy system samokontroli, odczuwany przez człowieka jako sumienie, dzięki któremu odróżniamy dobro od zła, mieści się w istocie przyrody ożywionej. To znaczy nie tworzy się on wyłącznie dzięki wpływom otoczenia społecznego, ale jest człowiekowi dany w postaci naturalnego porządku moralnego. Śladów tego systemu można doszukać się w świecie zwierzęcym.
Wydaje się, że istnieje jakaś naturalna moralność przyrody, której także człowiekowi naruszyć nie wolno.
Zapraszam Cię Astro, i wszystkich innych zainteresowanych tą problematyką, do dalszej dyskusji. Pozdrawiam Janina