Pytasz, co w moim życiu z wszystkich rzeczą główną,
Powiem ci: śmierć i miłość – obydwie zarówno.
Jednej oczu się czarnych, drugiej – modrych boję.
Te dwie są me miłości i dwie śmierci moje…
Na żarnach dni się miele, dno życia się wierci,
By prawdy się najgłębszej dokopać istnienia –
I jedno wiemy tylko. I nic się nie zmienia.
Śmierć chroni od miłości, a miłość od śmierci.
[J. Lechoń, Poezje. Warszawa 1987]
Żal po stracie bliskiej osoby to cały kompleks i złożony proces przeżywania utraty drugiego człowieka. Proces przeżywania żalu po stracie rozpoczyna się jeszcze przed śmiercią bliskiego. Dominującymi uczuciami są bezsilność i przerażenie jego cierpieniem, a jednocześnie brak wiary w ból drugiego człowieka, złość na niego, że udaje, i że mógłby żyć, gdyby tylko chciał. Przez ostatnie miesiące życia Mamy towarzyszyła mi bezsilność – gotowałam jak dotychczas, tymczasem mama mogła tylko pić – bezsilność wobec faktu jej umierania. Następnie pojawiało się poczucie winy, że jej nie wierzyłam. Przygotowywałam się do śmierci Mamy, zaczynałam się z tym godzić. Z kolei to oczekiwanie na śmierć i pogodzenie się z nią łączyło się ponownie z poczuciem winy, kojarzyło się ze zdradą wobec jeszcze żyjącej Mamy. Przez ten okres uświadamiałam sobie naturalność śmierci. Była to forma obrony przed narastającym bólem, koniecznością stanięcia „twarzą w twarz” z nieuchronnością śmierci i własną bezsilnością. Mama zasnęła… w domu. Ilekroć myślałam o tym, nie potrafiłam sobie wyobrazić Mamy martwej, myślałam, że nie będę potrafiła jej dotknąć. Wszystko, jakby ktoś mi podpowiadał, potrafiłam zrobić, przygotowałam Ją, jak co wieczór do snu. Wcześniej myślałam, że nie poradzę sobie z formalnościami związanymi z pogrzebem.. Tymczasem, jakbym miała wszystko zapisane w jednej z „szufladek”, wiedziałam w czym, jak i gdzie chciałaby być pochowana. Śmierć bliskiej osoby czyni z rozproszonego, rozbieganego, poplątanego życia całość. Od śmierci życie otrzymuje całą prostotę, do jakiej jest zdolne.
Wracając myślami do mojego bliskiego spotkania z Mamą „po latach” i moich wątpliwości (opisane w artykułach na stronie „Mama”), mogę stwierdzić, że nie zawsze otrzymujemy to na co zasługujemy, lecz to co… dla nas najlepsze i jeżeli będziemy potrafili w każdej trudnej sytuacji znaleźć coś pozytywnego i umieli się z tego cieszyć to będzie sukces. Jak pisał L.A. Seneka (Listy moralne do Lucyliusza) „Niewielu jest takich, którzy układają swe życie i sprawy w sposób celowy. Wszyscy inni nie idą, lecz są unoszeni niby rzeczy płynące w rzece. Jedne z nich zatrzymuje spokojniejsza fala i łagodnie zabiera ze sobą, drugie porywa silniejszy prąd, inne znowu, najbliższe brzegu, zostają tam, kiedy słabnie nurt, inne wreszcie rwący prąd unosi na morze. Dlatego musimy się zdecydować czego chcemy, i trzymać się tego wytrwale”.
Na miłość Mamy czekałam bardzo długo, potrafiłam ją przyjąć. Warto było:
Bo widzisz tu są tacy, którzy się kochają
i muszą się spotykać aby się ominąć
bliscy i oddaleni jakby stali w lustrze
piszą do siebie listy gorące i zimne
rozchodzą się jak w śmiechu porzucone kwiaty
bu nie wiedzieć do końca czemu tak się stało
są inni co się nawet po ciemku odnajdą
lecz przejdą obok siebie bo nie śmią się spotkać
tak czyści i spokojni jakby śnieg się zaczął
byliby doskonali lecz wad im zabrakło
bliscy boją się być blisko żeby nie być dalej
niektórzy umierają – to znaczy już wiedzą
miłości się nie szuka jest albo jej nie ma
nikt z nas nie jest samotny tylko przez przypadek
są i tacy co się na zawsze kochają
i dopiero dlatego nie mogą być razem
jak bażanty co nigdy nie chodzą parami
można nawet zabłądzić lecz po drugiej stronie
nasze drogi pocięte schodzą się z powrotem
[J. Twardowski, Bliscy i oddaleni. Wiersze. Białystok 1993]