Strona 1 z 1

O stawaniu się osobą [za: Carl R. Rogers]

: śr 15 mar 2023 10:43
autor: Janina
Informacja z sądu o spłacie długów po zmarłym Bracie sprawiła, że „wróciła” przeszłość… wpadłam ponownie w melancholię, Rodzeństwo otrzymało wszystko – miłość Rodziców i ich dorobek… dlaczego zawsze ja i tylko ja w rodzinie „sprzątam, naprawiam, ratuję”… [patrz: (Nie)zerwane więzi). Planowałam odejść na upragnioną emeryturę… brak wiary w sprawiedliwość naszego sądownictwa sprawiła, że nadal pracuję… szczęście, że mam pracę… z drugiej strony powinnam być już zahartowana i przyjąć ze spokojem kolejny sprawdzian mojej wytrzymałości!? Jak pisze A. Kępiński (Melancholia)… cechą normalnego kolorytu życia jest zmienność; w szarości czy w czerni depresji obraz świata i własnej osoby przestaje migotać różnymi kolorami, utrwala się. Przeżycia obracają się wokół jednego tematu. Trudno powiedzieć, że chory na depresję jest filozofem, ale właśnie wszelkie myślenie filozoficzne wymaga zatrzymania się. Trzeba oderwać się od wiru życia i zagłębić się nad jednym zagadnieniem. Stąd też może pochodzi wrażenie, iż smutek wiąże się z mądrością. I dalej…życie psychiczne nie znosi pustki, musi się coś dziać; każde przeżycie jest zjawiskiem całościowym i niepowtarzalnym, nawet przy zupełnie identycznej sytuacji zewnętrznej przeżycie nigdy nie jest takie samo, gdyż występuje ono w innej sytuacji wewnętrznej [A.Kępiński, Autoportret człowieka]. Wracając do mnie, może to moje przeznaczenie podnosić się i upadać… może dlatego „w środku” ciągle czuję się młoda. Nie ma odpowiedzi na pytanie: dobrze czy źle, że tak się dzieje… czas pokaże, jedno jest pewne nadal chcę czuć, że żyję i kocham swoje życie. Wydarzenie, od którego rozpoczęłam dokończę pod koniec opracowania C.R. Rogersa, który utwierdził mnie w tym, że dobrze odczytuję swój organizm… wróciłam do równowagi… do działania.
***
Rosnące otwarcie na doświadczenie [Carl R. Rogers, O stawaniu się osobą [w:] Cechy procesu, Poznań 2021 (dodruk)]
Proces ten zdaje się przede wszystkim obejmować rosnące otwarcie na doświadczenie. Stwierdzenie to nabierało dla autora coraz większego znaczenia. Według niego otwarcie na doświadczenie jest całkowitym przeciwieństwem postawy obronnej. Postawy obronne autor określił jako reakcje organizmu na doświadczenia, które są postrzegane lub antycypowane jako zagrażające jednostce, jako niespójne z istniejącym obrazem jej „ja” czy też obrazem jej relacji ze światem. Te zagrażające doświadczenia są przekształcane w doświadczenia niegroźne poprzez ich zniekształcanie w świadomości lub też są całkowicie z niej wypierane. Jak pisze autor nie potrafi dostrzec w sobie samym tych doświadczeń, uczuć, reakcji, które poważnie odbiegają od jego obrazu siebie [dopisek mój: ja również]. Znaczna część procesu terapii polega na ciągłym odkrywaniu przez osoby (uczestniczące w terapii), że doświadczają uczuć i postaw, których do tej chwili nie potrafili sobie uświadomić, których nie byli w stanie przeżywać jako własne.
Jeśli jednak człowiek potrafi w pełni otworzyć się na swoje doświadczenie, to każdy bodziec – niezależnie od tego, czy zrodził się wewnątrz organizmu czy też w środowisku zewnętrznym – będzie przenoszony przez układ nerwowy swobodnie i bez zniekształceń ze strony mechanizmów obronnych. Nie będzie potrzebny mechanizm „subcepcji, który ostrzega organizm przed doświadczeniami mogącymi zagrozić „ja”. Wręcz przeciwnie. Niezależnie od tego, czy bodźcem będzie odbierana przez nerwy czuciowe zmiana konfiguracji formy, barwy czy kształtu otoczenie, czy będzie nim ślad wspomnień z przeszłości czy płynące z trzewi uczucie strachu, przyjemności lub odrazy człowiek będzie go „przeżywał” – bodziec ten będzie całkowicie dostępny świadomości.
Jednym z aspektów procesu, który autor nazywa „dobrym życiem”, wydaje się zatem przechodzenie od obrony przed doświadczeniem do otwartości na nie. Jednostka nabiera umiejętności słuchania siebie, doświadczania tego, co się w niej dzieje. Staje się bardziej otwarta na uczucia strachu, zniechęcenia i ból. Jednocześnie staje się ona bardziej otwarta na uczucia odwagi, czułości i podziwu. Posiada ona wolność subiektywnego przeżywania własnych uczuć oraz wolność uświadamiania sobie. Potrafi pełniej żyć doświadczeniami swojego organizmu i nie wyklucza ich ze świadomości.
Życie egzystencjalne
Drugą cechą procesu (według autora), którym jest dla niego „dobre życie”, stanowi rosnąca skłonność do pełnego przeżywania każdej chwili. Jak pisze autor myśl tę łatwo pojąć niewłaściwie i nawet w przemyśleniach autora pozostaje ona nieco mglista. Próbuje jednak wyjaśnić, co ma na myśli.
Uważa, że dla osoby całkowicie otwartej na swoje doświadczenia, zupełnie pozbawionej mechanizmów obronnych, każda chwila życia jest nowa. Złożona konfiguracja bodźców wewnętrznych i zewnętrznych zaistniała w tej chwili nie istniała nigdy wcześniej. W rezultacie osoba taka zdaje sobie sprawę, że to, kim będzie i co zrobi w następnej chwili, wyrasta z chwili bieżącej, i nie może tego przewidzieć ani ona sama, ani inni.
Jednym ze sposobów wyrażenia płynności, która cechuje takie życie egzystencjalne, jest stwierdzenie, że „ja” i osobowość wyrastają z doświadczenia; doświadczenie nie jst przekładane czy dopasowywane tak, aby odpowiadało wcześniej określonej strukturze „ja”. Oznacza to, że człowiek staje się uczestnikiem i obserwatorem procesu organicznego doświadczenia, lecz nie oznacza, że go kontroluje.
Życie chwilą oznacza brak sztywności, ustalonej organizacji, narzucania na doświadczenia struktur. Oznacza natomiast najwyższą zdolność przystosowania, odkrywanie struktur w samym doświadczeniu, płynną i zmieniającą się organizację „ja” oraz osobowości
Ta skłonność do życia egzystencjalnego wydaje się, według autora, bardzo wyraźna u ludzi, którzy trwają w procesie „dobrego życia”. Można by nawet powiedzieć, że jest jego najistotniejsza cecha. Obejmuje ona proces odkrywania struktury doświadczenia poprzez życie tym doświadczeniem. Większość z nas wnosi do własnego doświadczenia uprzednio ustaloną strukturę oraz ocenę i nigdy się jej nie zrzeka. Rozdrażnieni płynnością naszych doświadczeń, które niełatwo dostosować do uprzednio obmyślonych przez nas ram, urabiamy je i upychamy tak, aby jakoś je do nich dopasować. Tak więc jedną z cech „dobrego życia”, którą autor zaobserwował u zbliżających się ku niemu osób, jest otwieranie się na to, co dzieje się teraz, oraz odkrywanie w tym bieżącym procesie struktury.
Rosnące zaufanie do organizmu
Kolejną cechą osoby, która żyje procesem „dobrego życia” wydaje się rosnące zaufanie do własnego organizmu. Stanowi ono środek prowadzący do zachowania przynoszącego największe zadowolenie w każdej sytuacji egzystencjalnej.
Według C.R. Rogersa decydując o sposobie postępowania w danej sytuacji, wielu ludzi opiera się na pewnych zasadach-drogowskazach, na kodeksach postępowania stworzonych przez pewne grupy lub instytucje, na ocenach innych ludzi czy też na własnym postępowaniu w jakiejś wcześniej podobnej sytuacji. Jednak obserwując osoby, których doświadczenia życiowe tak wiele autora nauczyły, doszedł do wniosku, że są oni coraz bardziej zdolni zaufać reakcji organizmu jako całości na nową sytuację, ponieważ odkrywają coraz wyraźniej, że jeśli otwierają się na doświadczenie, to robienie tego, co „odczuwają” jako właściwe, okazuje się kompetentnym i godnym zaufania przewodnikiem, który kieruje ich w stronę zachowań przynoszących prawdziwe zadowolenie.
C.R. Rogers starając się zrozumieć przyczyny tego stanu rzeczy, poszedł następującą ścieżką: Osoba w pełni otwarta na doświadczenie ma dostęp do wszelkich danych dotyczących określonej sytuacji, na których podstawie może kształtować swoje zachowanie; są to wymagania społeczne, jej własne, złożone i często sprzeczne potrzeby, wspomnienia o podobnych sytuacjach, niepowtarzalność danej sytuacji i tak dalej, i tak dalej. Informacje te są w istocie niezwykle złożone. Człowiek może jednak pozwolić całemu swojemu organizmowi oraz świadomości rozważyć każdy bodziec, każdą potrzebę i konieczność, ich względną intensywność oraz wagę. W tym złożonym rozważaniu i wyważaniu odkrywa on kierunek działania, który byłby najbliższy zaspokojeniu jego wszystkich potrzeb w danej sytuacji. Człowieka takiego można by porównać do olbrzymiego komputera. Ponieważ jest on otwarty na doświadczenia, docierają do niego wszelkie dane pochodzące z doznań zmysłowych, wspomnień, uprzednich doświadczeń, ze stanów wewnętrznych i trzewnych. Maszyna uwzględnia te niezliczone impulsy i siły, ustalając na ich podstawie kierunek działania, który byłby najbardziej ekonomicznym wektorem zaspokojenia potrzeb w danej sytuacji egzystencjalnej. Takie właśnie jest zachowanie owej hipotetycznej osoby.
Usterka, która sprawia, że w wielu wypadkach proces ten nie jest godny zaufania, polega na tym, że włącza się do rozważań informacje nie związane z bieżącą sytuacją lub też wyklucza z rozważań informacje, które są z nią związane. Dzieje się tak, gdy danymi tymi stają się wspomnienia i wcześniejsze doświadczenia traktowane tak, jak gdyby to one były tą rzeczywistością, a nie zaledwie wspomnieniami i dawnymi doświadczeniami. W tej sytuacji rodzą się błędne decyzje co do zachowań. Podobne zjawisko zachodzi, gdy pewne wywołujące poczucie zagrożenia doświadczenia są blokowane w świadomości i dlatego nie są uwzględniane w rozważaniach lub też są uwzględniane jedynie w zniekształconej formie. Lecz dla wspomnianej hipotetycznej osoby organizm byłby całkowicie godny zaufania, ponieważ mógłby się posługiwać wszelkimi dostępnymi danymi w ich bieżącej, nie zaś zniekształconej formie. Jej zachowanie zbliżałoby się zatem jak najbardziej do zachowania zaspokojającego wszystkie potrzeby – potrzebę rozwoju, akceptacji przez innych i tym podobne.
W owych rozważaniach, wyważaniu i obliczaniu organizm takiego człowieka bynajmniej nie byłby niezawodny. Zawsze dawałby najlepszą możliwą odpowiedź na podstawie dostępnych danych, lecz niekiedy same dane mogłyby się okazać niewystarczające. Jednak dzięki czynnikowi otwartości wszelkie błędy i wszelkie zachowania, które nie przynosiłyby zadowolenia, byłyby szybko korygowane. W istocie obliczenia te podlegałyby ciągłym korektom, ponieważ byłyby nieustannie wypróbowywane w zachowaniu.
Zapewne nie spodobało się wam (jak pisze autor) porównanie człowieka do maszyny. Lecz gdy człowiek staje się coraz bardziej otwarty na doświadczenie, rośnie w nim również przekonanie, że może ufać swoim reakcjom. Jeśli czuje potrzebę wyrażenia złości, czyni to, i stwierdza, że przynosi mu to zadowolenie, ponieważ jest jednakowo świadomy wszystkich swoich innych pragnień: uczucia, przynależności czy relacji. Zaskakuje go własna intuicja, która pozwala określić właściwe zachowania w złożonych i pełnych problemów relacjach międzyludzkich. Dopiero potem zdają sobie sprawę z tego, jak bardzo godne zaufania w podejmowaniu decyzji co do przynoszących zadowolenie zachowań są ich reakcje wewnętrzne.
Proces pełniejszego funkcjonowania
C.R. Rogers w tym miejscu splata trzy przedstawione powyżej wątki, aby przedstawić spójniejszy obraz procesu „dobrego życia”. Według autora człowiek wolny psychicznie zmierza w kierunku pełniejszego funkcjonowania. Stopniowo uczy się coraz pełniej przeżywać każde swoje uczucie oraz każdą reakcję i z nimi oraz w nich żyć. Coraz pełniej wykorzystuje on swoje organiczne wyposażenie, aby możliwie dokładnie wyczuwać bieżącą sytuację egzystencjalną. Wykorzystuje on zatem świadomie wszelkie dostarczane przez jego układ nerwowy informacje, zdając sobie sprawę, że jego organizm w swoich wyborach może być – i częstokroć jest – mądrzejszy niż świadomość. Człowiek taki jest zatem coraz bardziej zdolny do tego, by pozwolić swojemu organizmowi swobodnie funkcjonować w całej jego złożoności w sytuacji wyboru spośród niezliczonych możliwości tego rodzaju zachowania, które w danej chwili przyniesie, w ogólnym sensie, prawdziwe zadowolenie. Potrafi on obdarzyć w takich sytuacjach swój organizm większym zaufaniem nie dlatego, że organizm jest nieomylny, ale dlatego, że on sam potrafi się w pełni otworzyć na konsekwencje swojego działania i skorygować je, jeżeli okażą się nie do końca zadowalające.
Człowiek taki ma większą zdolność doświadczania swoich uczuć i mniej się ich obawia. On sam decyduje o tym, które fakty mają dla niego znaczenie i jest bardziej otwarty na informacje płynące z różnych źródeł. Jest całkowicie zaangażowany w proces bycia i stawania się sobą. Dzięki temu odkrywa, iż jest istotą społeczną w zdrowy i realistyczny sposób. Żyje pełniej każdą chwilą, lecz uczy się, że to jest właśnie najzdrowszy sposób na całe życie. Staje się pełniej funkcjonującym organizmem, a ponieważ świadomość siebie swobodnie przewija się w jego doświadczeniu, staje się on pełniej funkcjonującą osobą.
***
Mój nastrój i dynamika życiowa obracała się wokół przeszłości i przyszłości zniknęła teraźniejszość, nie potrafiłam cieszyć się chwilą obecną. Czułam ból, cierpienie i małymi krokami wkradała się zazdrość i złość, uczucia, od których zawsze starałam się uciekać. Musiałam coś zrobić odwrotnego. Rodziców odwiedzam co tydzień, obok grobu Rodziców jest pochowana Siostra, postawiłam nagrobek, ulżyło. Brat został pochowany przez Ośrodek, w którym przebywał do ostatnich chwil życia. Jego również odwiedzam, stojąc przy grobie nie czułam spokoju, musiałam wybrać między dobrem a złem, mam pracę (w moim wieku nie jest to łatwe). Zawsze tłumaczyłam sobie, że nic nie dzieje się bez powodu, że kiedyś, jak pokonam trudności, okaże się, że warto było się z tym zmierzyć, ważne jaką drogę wybiorę. Otrzymałam trzynastkę, dorzuciłam oszczędzone środki i zapłaciłam za nagrobek dla Brata (czyżby po to zostałam zatrzymana w pracy?). Uspokoiłam się, wróciła dynamik życiowa i siła działania. Odwiedzając Brata odczuwam spokój i wiarę w dobrą przyszłość, jednocześnie cieszę się każdą aktualną chwilą.