Strona 1 z 1
Nasze dzieci i wnuki - radość, wsparcie, życie
: czw 06 wrz 2007 14:49
autor: Janina
Większość z nas czas na emeryturze poświęca wnukom, często tego czasu nie mieliśmy dla naszych dzieci, a może tylko dlatego, że nasze dzieci wychowywaliśmym, a w przypadku wnuków ten obowiązek ciąży na naszych dzieciach i dlatego czerpiemy tyle radości my sami i one otrzymuą od nas? Na początek chciałabym przedstawić wspaniałe trojaczki, które "przewróciły" w głowie moim teściom, szczególnie dziadkowi. Serdecznie zapraszam na stronę trojaczków -
www.trojaczki.net
Czy dzieci uszczęśliwiają?
: sob 13 paź 2007 8:10
autor: Janina
Aby umożliwić dyskusję na temat dzieci rozpocznę tekstem Stefana Kleina „Formuła szczęścia. O doświadczaniu pełni życia” – warto mieć tę książkę w domowym księgozbiorze. Tajemnicę szczęścia [określenia smaku życia] usiłowano poznać niemal od początku świata – na nic się jednak zdały starania magów i kapłanów, zaklęcia i ofiary. Dopiero „profesjonalni” badacze szczęścia ustalili, czym ono jest i jak je osiągnąć.
Dzieci wnoszą do domu energię i radość. Śledzenie ich rozwoju z dnia na dzień jest fascynującym przeżyciem. Wielu rodziców uważa, że znalazło szczęście dopiero w swoich dzieciach.
Dziwią zatem wyniki badań socjologicznych „szczęścia rodzinnego”. Jeśli zapyta się pary na przykład o to, czy jest im razem dobrze, okazuje się, że statystycznie „poziom zadowolenia” par bezdzietnych jest znacznie wyższy. Ten zaskakujący wynik został potwierdzony przez cztery niezależne europejskie i amerykańskie zespoły badawcze.
Jak się okazuje, dzieci zmniejszają szczęście, jakie rodzice czerpią ze związku. Wychowując dziecko, raz się jest pod wozem, a raz na wozie. „Poziom zadowolenia” pary spada już wyraźnie podczas ciąży i osiąga pierwszy najniższy stan, gdy tylko dziecko zaczyna raczkować. Później trochę się poprawia do czasu, gdy pojawiają się pierwsze oznaki dojrzewania, kiedy spada do najniższego poziomu. Nastolatek dla „poziomu zadowolenia” rodziców jest jeszcze bardziej obciążający niż niemowlę. Opieka nad dziećmi w wieku przedszkolnym prowadzi często do psychicznego i fizycznego wyczerpania – dzieci zamęczają rodziców do granic wytrzymałości. Gdy ostatnia „pociecha” opuści dom, „poziom zadowolenia” rodziców znowu osiągnie mniej więcej taki stan, jak przed pojawieniem się dzieci. Rodzice siedzą już mocno na wozie, pozostawiając za sobą rodzinną „przepaść”, która zwykle na szczęście nie jest zbyt głęboka. Przeciętnie „poziom zadowolenia”, gdy nasze dzieci są w wieku nastoletnim, jest około 10 procent niższy od wyników z najlepszych lat [Argyle 1987].
Czy to oznacza, że dzieci unieszczęśliwiają? Niekoniecznie. W badaniach, których celem było znalezienie przyczyn coraz wyższej liczby rozwodów, nie pytano o ogólne zadowolenie z życia, ale o szczęście w małżeństwie. Wprawdzie są ze sobą ściśle związane, partnerstwo ma w końcu duży wpływ na ogólne samopoczucie, nie jest jednak tym samym. Dzieci dają emocjonalne ciepło i uczucie bycia potrzebnym, są też źródłem przyjemności i urozmaicenia, a zatem mogą zrównoważyć obciążenie partnerstwem.
Zadowolenie i stres działają na przemian. Dzieci czynią zarazem szczęśliwymi i nieszczęśliwymi, ale szczęście nie jest przeciwieństwem nieszczęścia i nie wyklucza go. Po pewnym względem ten proces może być całkowicie pozytywny. Chociaż rodzice są nadmiernie wykorzystywani, to średnia długość ich życia jest wyższa niż u osób bezdzietnych. Szczególnie wyraźne jest to między 35 a 44 rokiem życia. W tej grupie wiekowej umiera o ponad połowę mniej osób posiadających dzieci niż osób bezdzietnych – przypuszczalnie dlatego, że rodzice zwykle narażają się na mniejsze ryzyko i zwracają większą uwagę na swoje zdrowie [Kobrin i Hendershot 1977].
S.Klein podsumowując, pisze: zalety i wady posiadania dzieci wydają się mniej więcej równoważyć. Na podstawie niedawno przeprowadzonego w Niemczech badania można wyciągnąć wniosek, że rodzice nie są wcale szczęśliwsi czy nieszczęśliwsi od par bezdzietnych. Wniosek ten w obliczu coraz bardziej udoskonalonych technik medycyny reprodukcyjnej staje się jeszcze bardziej zasadny. Pary, które kosztem olbrzymiego wysiłku i fizycznych nieprzyjemności starają się, aby kobieta mogła urodzić dziecko, powinny zadać sobie pytanie, czy ich oczekiwania nie są zbyt wygórowane [Psychologie Heute 03/2001].
Wpływ potomstwa na „poziom zadowolenia” w związku nie wykazał, delikatnie mówiąc, tendencji rosnących, a przecież większość rodziców wyobraża sobie, że dzieci pomnożą ich szczęście. Na szczęście obciążenie dziećmi najczęściej nie jest aż tak duże – stabilne związki radzą sobie z tym i jakoś to akceptują. Trudno się temu dziwić, bo to przecież dzieci nadają życiu sens. Pamiętajmy jednak, że wspólne życie zazwyczaj implikuje również posiadanie potomstwa, ale samo dziecko nie uratuje nieudanego związku.
Serdecznie zapraszam użytkowników strony do dyskusji – CZY DZIECI USZCZĘŚLIWIAJĄ?