Moje magiczne dzieciństwo
: czw 01 lis 2007 20:33
Przez lata nie chciałam pamiętać tego okresu, wyrzuciłam go z pamięci, nie przypuszczałam, że będę chciała wrócić w te strony, i że to miejsce da mi tyle radości, jeżeli wspominałam nie czułam żadnej magii. Spotkanie z Mamą, bliższa i dojrzalsza ocena Jej życia, sprawiły, że mogę swoje dzieciństwo oceniać jako magiczne.
Urodziłam się w domu, jak mama mi opowiadała nie dawałam oznak życia. Osoba odbierająca poród zapytałam Mamę, czy mam żyć. Mama odpowiedziała, że skoro się urodziła niech żyje, otrzymałam klapsa i krzykiem oznajmiłam swoje przyjście na świat. W trudnych momentach życia myślałam, że to właśnie ten klaps wyznaczył mi taką drogę życiową, tzn. upadki, po których trudno było mi się podnieść i po jakimś czasie następny klaps dostarczał mi magicznej siły do walki z przeciwnościami, która mnie wynosiła wyżej niż przed upadkiem. Czas jest najlepszym nauczycielem życia… Sztuka życia polega na tym, aby wysysać miód z każdego kwiatu [Heinrich von Kleist]. Ale to tylko połowa prawdy. Tak samo ważne jest to, by jak najwięcej cieszyć się z każdego nektaru… Jakże się cieszę, że Mama chciała spędzić ze mną ostatnie chwile swojego życia, że zdążyłam z Nią porozmawiać, że dzięki temu moje dzieciństwo, młodość, dojrzałość… wszystko czego doznałam (wzloty i upadki) w życiu miało sens. Czas poświęcony Mamie niezależnie od trudu dostarczył mi niezwykłego nektaru – przewartościowania mojego życia. Nektar, który zmienił smak życia z gorzkiego na słodki. Mój smak nie zmienił się od razu, to nadzwyczajne, jak ludzkie uczucia są elastyczne i że można cieszyć z czegoś co dotychczas sprawiało tyle cierpienia (elastyczność moich uczuć zauważalna jest tekstach zamieszczonych w dziale Mama). Najpierw musiałam nauczyć się radzić sobie z cierpieniem, oczywiście, są ludzie, którzy w łagodniejszy sposób pokonują swoją drogę życiową, myślę, że w moim przypadku drogę kreśli „klaps” pobudzający do życia i poszukiwania szczęścia. Owidiusz pragnąc „wyćwiczyć” szczęście przemierzył w „Metamorfozach” cały świat: „W podróży wstępujemy na nieznane ścieżki, jaka radość opuścić ociężałą siedzibę Gai, galopować na chmurze, porwać w objęcia Atlasa, daleko od zbłąkanych i lękających się śmierci”… i wrócić z jeszcze większą radością do miejsca początku podróży.
Miałam opisać swoje dzieciństwo, ale jak zaczynam pisać przypominam sobie Mamę, jej oczy, które mnie inspirowały, dodawały wiary, to dzięki Niej zaczęłam pisać, gdyby nie spotkanie z Nią nigdy nie potrafiłabym pisać o sobie, to właśnie w tym tkwi magia.
cdn
Urodziłam się w domu, jak mama mi opowiadała nie dawałam oznak życia. Osoba odbierająca poród zapytałam Mamę, czy mam żyć. Mama odpowiedziała, że skoro się urodziła niech żyje, otrzymałam klapsa i krzykiem oznajmiłam swoje przyjście na świat. W trudnych momentach życia myślałam, że to właśnie ten klaps wyznaczył mi taką drogę życiową, tzn. upadki, po których trudno było mi się podnieść i po jakimś czasie następny klaps dostarczał mi magicznej siły do walki z przeciwnościami, która mnie wynosiła wyżej niż przed upadkiem. Czas jest najlepszym nauczycielem życia… Sztuka życia polega na tym, aby wysysać miód z każdego kwiatu [Heinrich von Kleist]. Ale to tylko połowa prawdy. Tak samo ważne jest to, by jak najwięcej cieszyć się z każdego nektaru… Jakże się cieszę, że Mama chciała spędzić ze mną ostatnie chwile swojego życia, że zdążyłam z Nią porozmawiać, że dzięki temu moje dzieciństwo, młodość, dojrzałość… wszystko czego doznałam (wzloty i upadki) w życiu miało sens. Czas poświęcony Mamie niezależnie od trudu dostarczył mi niezwykłego nektaru – przewartościowania mojego życia. Nektar, który zmienił smak życia z gorzkiego na słodki. Mój smak nie zmienił się od razu, to nadzwyczajne, jak ludzkie uczucia są elastyczne i że można cieszyć z czegoś co dotychczas sprawiało tyle cierpienia (elastyczność moich uczuć zauważalna jest tekstach zamieszczonych w dziale Mama). Najpierw musiałam nauczyć się radzić sobie z cierpieniem, oczywiście, są ludzie, którzy w łagodniejszy sposób pokonują swoją drogę życiową, myślę, że w moim przypadku drogę kreśli „klaps” pobudzający do życia i poszukiwania szczęścia. Owidiusz pragnąc „wyćwiczyć” szczęście przemierzył w „Metamorfozach” cały świat: „W podróży wstępujemy na nieznane ścieżki, jaka radość opuścić ociężałą siedzibę Gai, galopować na chmurze, porwać w objęcia Atlasa, daleko od zbłąkanych i lękających się śmierci”… i wrócić z jeszcze większą radością do miejsca początku podróży.
Miałam opisać swoje dzieciństwo, ale jak zaczynam pisać przypominam sobie Mamę, jej oczy, które mnie inspirowały, dodawały wiary, to dzięki Niej zaczęłam pisać, gdyby nie spotkanie z Nią nigdy nie potrafiłabym pisać o sobie, to właśnie w tym tkwi magia.
cdn