„Trudno nam uwierzyć filozofom nieprzeżywającym chwil zwątpienia, nie ufamy spokojowi stoika, nie życzymy sobie niewzruszoności. Gdyż to właśnie nasze bycie człowiekiem pozwala nam przeżywać namiętności i strach, pozwala, ciesząc się i płacząc, doznawać tego, co jest. I dlatego dochodzimy do siebie; nie wtedy, gdy tłumimy odruchy psychiki, lecz gdy wzlatujemy z tego, co nas wiąże. Musimy odważyć się być ludźmi i czyniąc to, co w naszej mocy, dążyć do wypełnionej niezależności. Będziemy wówczas cierpieć bez narzekań, rozpaczać, nie tonąc w rozpaczy, doznawać wstrząsów, ale nie upadku – gdyż podtrzyma nas to, co zyskamy jako naszą wewnętrzną niezależność. Filozofowanie jest szkołą takiej niezależności, nie jej posiadaniem” [K.Jaspers, Wprowadzenie do filozofii]. Człowiek uczy się przez całe życie, ja dopiero krótko przed emeryturą poczułam wewnętrzną niezależność, doceniłam umiejętność życia, literatura filozoficzna pozwalała przetrwać trudne chwile, ukazując jednocześnie ulotność życia [T.Gadacz, O ulotności życia]. Jak pisze T.Gadacz „Żyjemy tylko raz. Życie jest krótkie (vita brevis). Nic dwa razy się nie zdarza, dlatego warto pomyśleć o tym, co ulotne: o szczęściu, życiu jako podróży, o zasadach życia etycznego, o wychowaniu, o niepodległości filozofii i myśleniu, o cierpieniu i miłosierdziu, o złu w dziejach i o zwodzeniu”. Ja coraz częściej zatrzymuję się przy micie platońskiej duszy wygnanej, czyli przy życiu rozpatrywanym z perspektywy przeszłości, teraźniejszości i przyszłości… opartym na własnym doświadczaniu życia z przebytej drogi… i przeżywanej obecnie podróży.
Filozofię, podróż [czas] i życie łączy jedno wspólne pojęcie drogi [za: T.Gadacz, O ulotności życia]. Tę podróż przez życie symbolicznie przedstawił Platon pod postacią rydwanu zaprzęgniętego w dwa skrzydlate konie i woźnicy trzymającego cugle w ręku. "Niechaj tedy będzie podobna [dusza] do w jedno zrosłej siły skrzydlatego zaprzęgu woźnicy. U bogów i konie, i woźnice, wszystko to dzielne i z dobrego rodu, a u innych mieszanina. I tak naprzód, parą powozić musi nasz wódz, a potem konia ma jednego doskonałego, z pięknej i dobrej rasy, a drugiego z całkiem przeciwnej, rumaka zupełnie tamtemu przeciwnego. Ciężkie to i trudne oczywiście, powożenie nami". W tym krótkim fragmencie rysuje Platon pewną psychologię wewnętrznego podziału. Dusza składa się z trzech części, które odpowiadają trzem stopniom życia (wegetatywnemu, zmysłowemu i intelektualnemu). Każda z tych części duszy jest wewnętrznie zdwojona na pierwiastek pożądania i opanowania. Zdwojony jest w sobie także rozum, którym w porównaniu Platona jest woźnica [pojazd – rodzina, woźnica – głowa rodziny – tak rozumiem wywód Platona, umiejętność powożenia – kierowania]. Jemu przypada szczególna rola harmonizowania przeciwieństw i panowania nad pojazdem. Ale także rozum nie jest w sobie doskonały. Rydwany dusz boskich i ludzkich wędrują po nieboskłonie. Nie ma tam jednak zwykłych dróg, dlatego rydwany-dusze poruszają się dzięki skrzydłom. Konie są uskrzydlone i woźnica też ma skrzydła. "Przyrodzoną mają skrzydła siłę, to, co ciężkie, podnosić w górę, w niebo, gdzie bogów rodzina mieszka. Żadne ciało nie ma w sobie tyle boskiego pierwiastka co skrzydła. A boski pierwiastek to piękno, dobro, rozum i wszystkie tym podobne rzeczy. Takim pokarmem się żywią i z niego rosną najszybciej pióra duszy, a od bezeceństwa i zła marnieją i nikną". By nakarmić się boskim bytem i prawdą, dusze pielgrzymują po nieboskłonie ku miejscu usytuowanemu ponad niebem. Do niego pielgrzymują po kole nieboskłonu rydwany dusz boskich i ludzkich. Raz są na dole, raz wznoszą się ku samej górze, gdzie znajduje się owo miejsce. "A miejsca tego, które jest ponad niebem, ani nie oddał nigdy żaden z poetów ziemskich w pieśni, ani go w pieśni godnie oddać zdoła"[Platon, Fajdros]. Rydwany bogów "równiuteńko jadą"…"a z innych dusz taka, co najlepiej za bogiem szła i była mu najpodobniejsza, ponad głowę woźnicy w miejsce poza niebem zagląda i drogę okrężną odbywa, ale jej konie przeszkadzają ciągle tak, że ledwie się może bytom rzeczywistym przyjrzeć. A inna raz się podnosi, raz zniża; konie jej patrzeć nie dają, więc jedno zobaczy, a drugiego nie dojrzy. A inne za nią, choć się wszystkie rwą do góry, nie mają sił dotrzymać kroku, toną w tłumie, który je okrężną drogą niesie, depcą się nawzajem i roztrącają, bo się jedna ciśnie przed drugą. Robi się ciżba, hałas, ścisk i pot okropny. Przez niedołęstwo woźniców niejedna tam zostaje kaleką: niejednej się skrzydła połamią. Wszystkie razem zmordowane strasznie, jako iż niegodne były bytu rzeczywistego oglądać, odchodzą, a odszedłszy, pożywają pokarm prawdopodobieństwa. A czemu się tak rwą gwałtownie, żeby oglądać zagony prawdy, widzieć, gdzie one są - to dlatego, że tam właśnie na tym łanie rośnie pokarm, którego najlepsza część duszy potrzebuje; z niego nabierają siły skrzydła, które dusze unoszą do góry. A oto prawo Konieczności: Jeśli która dusza za bogiem w ślad idąc, zobaczy coś ze świata prawdy, nic się jej stać nie może aż do następnego obiegu i jeśliby to zawsze potrafiła, nigdy żadnej szkody nie poniesie". Dusze ludzkie ze względu na swą skończoność, niedoskonałość, wewnętrzne zdwojenie nie potrafią tego. Dlatego za każdym kolejnym obiegiem są coraz słabsze, coraz mniej prawdą i bytem się karmią, a w końcu tracą skrzydła. "A jeśli pióra straci, spada, aż coś stałego napotka, uchwyci i zamieszka tam, ciało ziemskie na siebie wziąwszy, które teraz, niby samo z siebie, poruszać się zaczyna dzięki jej sile i nazwę otrzymuje wszelkiej istoty żywej". Według Platona tu tkwi źródło nieustannego pielgrzymowania i wędrowania śmiertelników. Pielgrzymowanie to może przyjąć dwa kierunki: wędrówki zewnętrznej i wewnętrznej. Albo gna nas po świecie, podróżujemy, gdyż czujemy w sobie niepokój, albo poprzez myślenie usiłujemy powrócić tam, skąd się wywodzimy. Istotną rolę odgrywa tu pamięć. Kiedy dusza przypomina sobie byt i prawdę, które kiedyś oglądała, odrastają jej skrzydła i wyzwalając się z ciała i ze świata, powraca do swej ojczyzny… Takie jest właśnie moje życie… wróciłam… moja wędrówka przyjęła kierunek wewnętrzny… doprowadziłam rydwan [rodzinę] do etapu dorosłości, dodałam skrzydeł… wróciłam do początku mojej wędrówki, miejsca skąd ją rozpoczęłam… „Toteż słusznie jedynie tylko dusza filozofa ma skrzydła. Bo jej pamięć zawsze wedle sił do tego się zwraca, co nawet bogu boskości użycza. Człowiek, który w takich przypomnieniach żyje jak należy i doskonałych zawsze święceń dostępuje, tylko on jeden istotnie doskonałym się staje. A że o ludzkich sprawach zapomina, a z tym, co boskie, obcuje, gani go wielu jako narwańca, ale że bóg w nim mieszka, o tym nie wiedzą ci, których jest wielu” [Platon, Fajdros]. Istota myślenia filozoficznego Platona nie polega zatem na poznawaniu świata, lecz na duchowej wędrówce-powrocie. Życiowa wędrówka należy do istoty myślenia, gdyż myślenie jest w swej istocie zdwojone między „tu” i „tam”, między skończonością a nieskończonością, tym samym i tym, co całkiem inne, tęsknotą a jej spełnieniem. Czy platoński mit jedynie ilustruje ten pielgrzymi wyraz myślenia, czy też go tworzy [T.Gadacz] – wydaje się jednak, że jedynie zdaje sprawę z naszego doświadczenia. Być może podróżujemy dlatego, że szukamy prawdziwego życia. Jedni szukają go „tu”, a inni „tam”. Platoński mit duszy wygnanej ukazuje, że założeniami podróży, pielgrzymowania, wędrówki są pytania: „Skąd wychodzimy i dokąd zmierzamy?”, „Gdzie jesteśmy u siebie i co to znaczy być u siebie?”, „Dlaczego wciąż ciekawi nas to, co inne?”, „Dlaczego nie wystarcza nam to, co tutejsze?”
Celem mojej podróży, rozpoczętej w wieku 17 lat, była chęć zmierzenia się z wyzwaniem, ryzykiem, chęć zamieszkania w wymarzonym mieście – Wrocławiu. Była to podróż odkrywcza i zdobywcza – poznałam to miasto i zdobyłam (oczywiście, na miarę swoich możliwości), z jednej strony była to chęć zmierzenia się z własnymi ludzkimi możliwościami, z drugiej – zaspokojenie ciekawości. Podróże kształcą i uczą. Michel de Montaigne pisał „podróż zda mi się pożytecznym zatrudnieniem. Dusza ma w niej nieustanne ćwiczenia, aby rozważać rzeczy nieznane i nowe. Nieraz mówiłem, że nie znam lepszej szkoły dla kształtowania umysłu, niż przedstawiać mu nieustannie odmienność tylu innych sposobów życia, mniemań i zwyczajów i dać mu kosztować tak wiekuistej różności kształtów naszej ludzkiej natury. Ciało nie jest przy tym bezczynne ani utrudzone; ten umiarkowany ruch utrzymuje je w zbawiennej trzeźwości”. Mówiąc za F.Nietzsche [Wędrowiec i jego cień] wszystko co widziałam, przeżyłam, wcieliłam w siebie, i po powrocie do domu, poczułam potrzebę wydania w świat. Istnieją prawdy, których można nauczyć się z książki, do których można dojść przez intelektualne spekulacje. Lecz są także takie prawdy, na które nie ma teoretycznej odpowiedzi. Można je poznać jedynie przez osobiste świadectwo i własne życiowe ich doświadczenie… Dzisiaj moim domem jest Wrocław, jeszcze nie tak dawno byłam przekonana [w trakcie opieki nad Mamą i naszym pojednaniem], że moim miejscem jest Morzęcin Mały – miejsce moich korzeni. Morzęcin Mały to miejsce odpoczynku psychicznego po tygodniu pracy umysłowej, Wrocław – miejsce odpoczynku fizycznego i doładowanie intelektu. „Choć pragnienie metafizyczne prowadzi nas tam, do prawdziwej ojczyzny, to jak Odyseusz najlepiej czujemy się u siebie. Z każdej podróży chętnie wracamy do swojej Itaki. Człowiek bowiem jest rozdarty między pragnieniem domu i potrzebą domu, między podróżą metafizyczną a podróżami w świecie” [T.Gadacz, O ulotności życia].
Zapraszam do dyskusji o życiu, podróży i czasie…